Niepłodność – zdobycz cywilizacji

Tekst: prof. dr hab. n. med. Romuald Dębski

Gatunek ludzki ma relatywnie niski wskaźnik płodności. Naturalna płodność, czyli szansa na zajście w ciążę w parze dwojga zupełnie zdrowych partnerów, regularnie współżyjących bez żadnych zabezpieczeń, to jedna ciąża w okresie 6 do 12 miesięcy starań. Jeszcze kilka lat temu niepłodność partnerską definiowano jako niemożność zajścia w ciążę mimo dwuletniego okresu regularnego współżycia. Coraz częściej spotykanym problemem jest zbyt rzadkie współżycie wynikające z natłoku obowiązków, wyjazdów służbowych, zamieszkiwania partnerów w różnych miastach, a nawet różnych krajach. Wykazano, że współżycie rzadsze niż raz w tygodniu stwarza 16% szansę na zajście w ciążę w okresie półrocznych starań. Do dwóch stosunków na tydzień daje ponad 30% szans, do czterech razy – przeszło 50%. Więcej niż 4 stosunki tygodniowo pozwalają na szanse sięgające aż 80%.

Niepłodność to nie tylko brak dziecka

Obecnie czas, po którym można już postawić rozpoznanie niepłodności partnerskiej skrócono do 1 roku. Ta zmiana definicji niepłodności wynika z kilku względów. Po pierwsze, w pierwszym roku współżycia zachodzi w ciążę około 80% kobiet, w drugim roku współżycia, bez jakiegokolwiek leczenia, odsetek ten wzrośnie o zaledwie kilka procent. Po wtóre coraz więcej par podejmuje decyzję o odsunięciu okresu prokreacyjnego w czasie – coraz częstym problemem jest odsuwanie rozrodu na 35. – 40. rok życia, kiedy to naturalna płodność kobiet jest już znacznie ograniczona. Zasadnicze znaczenie ma też fakt, że faktyczna skuteczność wysoce efektywnych metod leczenia niepłodności, jakimi są techniki rozrodu wspomaganego medycznie, jest w ogromnym stopniu zależna od rezerwy jajnikowej, a ta najczęściej jest proporcjonalna do wieku kobiety.

Niepłodność jest problemem co najmniej dwu osób – to choroba dotykająca zarówno kobietę,  jak i jej partnera. Zatem, jeżeli szacuje się, że problem ten dotyka 15 – 17% par, to ilość osób bezpośrednio dotkniętych tym schorzeniem należy automatycznie podwoić.

Pragnienie posiadania potomstwa jest naturalnym odruchem ludzkim. Oczywiście można w sposób świadomy ze względów wyznaniowych, zdrowotnych czy społecznych zrezygnować z posiadania dzieci, ale ogromna większość ludzi, na pewnym etapie swojego życia podejmuje jednak działania prokreacyjne. Niemożność posiadania dzieci może być ogromnym problemem emocjonalnym, staje się przyczynkiem do rozpadu związków partnerskich, prowadzi do zaburzeń seksualnych, nerwic, depresji. Rozkład przyczyn prowadzących do niepłodności jest dość mocno zróżnicowany. Przykładowo w krajach, gdzie wykonuje się dużo zabiegów przerwania ciąży, rzadko stosuje się antykoncepcję hormonalną, częstszą przyczyną niepłodności będzie niedrożność jajowodów wtórna do częstszego występowania zapalenia przydatków. W krajach o wysokim zanieczyszczeniu środowiska, czy w grupach zawodowych ryzyka hipertermii jąder, znacznie częstszą przyczyną problemów z rozrodem będzie zmniejszona zdolność zapładniająca nasienia. W moim odczuciu, to właśnie ograniczenie zdolności zapładniającej nasienia będzie w przyszłości główną przyczyną niepłodności partnerskiej.

Męskie zadanie bycia płodnym

Na przestrzeni mojego bycia położnikiem ginekologiem normy WHO dla nasienia zmieniły się w sposób zatrważający. Zaczynałem od tego, że dolna granica liczby plemników w mililitrze to 60 milionów, potem było 40, teraz 20. Jednak najbardziej niepokojąca jest zmiana normy odsetka plemników prawidłowo zbudowanych – obecnie stanowi nie mniej niż 4%. Czyli dobrze jest, jeżeli jeden na dwadzieścia pięć plemników jest morfologicznie prawidłowy. W najmniejszym stopniu obniżono wymogi dotyczące ruchomości plemników, ale i w tym parametrze daleko pozostajemy od wymogów sprzed 25 lat. Czy ta zmiana norm wynika z jakiegoś historycznego błędu i nadmiernych wymogów stawianych przed mężczyznami żyjącymi i płodzącymi w XX wieku? Nie, po prostu warunki w jakich żyjemy, nagromadzenie czynników uszkadzających nabłonek plemnikotwórczy, ciągła ekspozycja na różne chemikalia, promienie, kleje, leki mikro czy makrofale spowodowały, że normy sprzed ćwierćwiecza spełnia tylko kilka procent populacji i to co kiedyś było średnią, teraz znajduje się ponad 90 centylem. Jeżeli kiedyś ród ludzki wyginie, to wcale nie w konsekwencji wojen atomowych, czy trafień meteorytów, po prostu w przeciętnym nasieniu nie będzie plemników i jeżeli nie zrealizujemy idei „Seksmisji” to wyginiemy jak dinozaury. Może ten poradnik trochę odsunie te moje czarne wizje. Mam nadzieję, że pomoże niejednej parze starającej się o ciążę i ubiegającej się o posiadanie upragnionego, zdrowego potomstwa.